niedziela, 10 czerwca 2012

Pole Dance niejedno ma imię!

Że niby faceci nie tańczą na rurze? Ależ tańczą! I to jeszcze jak! W tym roku Mistrzostwa Świata Pole Dance odbyły się w Hongkongu. Jako jedyny reprezentant Polski pojechał na nie Patryk Rybarski. Tuż po jego powrocie przeprowadziłam z nim wywiad. Niestety dość długo czekałam z publikacją, bo film z jego występu był wciąż i wciąż niedostępny. Ale... już jest - więc proszę! Oto jego relacja z tego wydarzenia.
Swoją drogą - Dał chłopak radę! ;)









Wyjście tańca na rurze z cienia nocnych klubów staje się coraz bliższe urzeczywistnienia. Sport? Jak najbardziej! Ale nie tylko w damskiej wersji. Rozmawiamy z Patrykiem Rybarskim – instruktorem Pole Dance i zdobywcą II miejsca na Mistrzostwach Świata Pole Dance w Hongkongu.
Pole Dance kojarzy się głównie z kobietami - między innymi przez lap dance, od którego tak bardzo chcemy się uwolnić. Mężczyźni są w tej dyscyplinie mniej znani. Ty tańczysz od dawna. Masz na swoim koncie występy w musicalach tj. "Metro„ czy „Koty”, grałeś w serialu „Tancerze” i dostałeś się do YCD. Jak zaczęła się twoja przygoda z tańcem?
Jestem tancerzem samoukiem, który w wieku 8 lat trafił na zajęcia taneczne do osiedlowego klubu tańca. Wtedy bardzo popularne były style dyskotekowe z elementami akrobatyki. Jako nastolatek - trafiałem z jednego klubu do drugiego. Dostałem się do klasy artystycznej, a tam poznałem kilka osób, które chodziły do szkółki artystycznej w Buffo. W końcu i ja tam trafiłem. Stąd szybko dostałem się do teatru. Dwa lata tańczyłem w musicalu „Metro” – to było w szkole średniej. Potem był musical „Koty”. Wtedy właśnie musiałem zmienić swoją drogę edukacji na wieczorową, bo przygotowania do „Kotów” były chyba najbardziej intensywne w historii teatru Roma. Później wszystko rozkręciło się błyskawicznie, na przykład serial „Tancerze”. Miałem motywację, bo gdy zaczynasz odnosić sukcesy to masz także chęci do działania. W tanecznym świecie mężczyzn jest zdecydowanie mniej niż kobiet. Więc być może chłopakom jest trochę łatwiej osiągnąć sukces. A Pole Dance… to zupełnie inna historia. Nie planowałem się tym zajmować. Trafiłem na moment, w którym mogłem zająć się w końcu czymś innym. Skończyli się „Tancerze”, a nie planowałem zostać we Wrocławiu, gdzie serial był kręcony. Pewnego dnia spotkałem się z Kasią Kordzińską, która otwierała szkołę OH LALA. Zaproponowała mi współpracę, a ja się zgodziłem i znalazłem w Pole Dance nową pasję. W tej szkole mamy świetny zespół instruktorów. To znani i dobrzy tancerze. Każdy jest inny, ale dzięki temu ma to wszystko niepowtarzalny klimat.
Czym jest dla ciebie Pole Dance?
Przede wszystkim skutecznie zastępuje mi ćwiczenia fitness i siłownię. Poza tym jest zaspokojeniem moich potrzeb artystycznych. Brakowało mi miejsca, w którym będę mógł tańczyć to co chcę i robić to na swój własny sposób – tak , aby móc pokazać prawdziwego siebie. Wyjazdy na takie mistrzostwa, jak te w Hongkongu – dają taką możliwość. Pole Dance pochłania nie tylko mój czas, ale również bardzo konkretnie eksploatuje mnie fizycznie. Przez wiele lat chodziłem na siłownię, ale od kiedy zająłem się Pole Dance - zupełnie tego nie potrzebuję. Poza tym mięśnie pracują i rozwijają się tu zupełnie inaczej. Na siłowni ćwiczysz, by zbudować masę, a na rurze faktycznie pracujesz nad siłą i to wszechstronnie. Ciężar twojego ciała jest – jak się okazuje ogromny.
Jak wygląda męski trening?
Faceci mają trochę łatwiej, bo są z natury silniejsi. Niektóre elementy treningu przychodzą im z większą łatwością. Czasem potrafią momentalnie zrobić trik, na którym kobieta pracuje przez kilka miesięcy. Ale sam trening wygląda tam samo. Ważna jest rozgrzewka i rozciąganie. Nauka techniki przebiega identycznie jak w przypadku damskiego treningu. Do tego wszystkiego potrzeba jest oczywiście dużo siły!
 
Opowiedz trochę o samych Mistrzostwach w Hongkongu. Byłeś tam jedynym Polakiem. Jak to wszystko wyglądało? Jaka była konkurencja?
Wstępnym castingiem było wysłanie swojego nagrania z występu tanecznego – minimum 3 minuty choreografii na dwóch rurach – jednej statycznej, drugiej obrotowej. Startowało 16 facetów. Komisja wybrała sześciu - w tym mnie. Oprócz męskiej kategorii, była oczywiście grupa kobieca (11 dziewczyn), duety (5 par) oraz niepełnosprawni (dwie dziewczyny - jedna była głuchoniema, a druga bez ręki). W grupie damskiej było naprawdę dużo bardzo dobrych zawodniczek. Wygrała Oona Kivela, ale nie było to dla nikogo niespodzianką. Na scenie wystąpiła również Natasha Wang, która była według mnie fenomenalna, ale niestety nic nie wygrała. Ja zająłem drugie miejsce w męskiej grupie w kategorii Men Pole Art i zdobyłem tytuł Runner Up. Wygranym okazał się Alexander Wilson z Kolumbii.
Jak wyglądały twoje przygotowania? Długo pracowałeś nad choreografią?
Najwięcej pracy wykonałem oczywiście tuż przed wyjazdem, a dokładnie 2 tygodnie przed zawodami. Dużym problemem była dla mnie muzyka. Bo jak już masz muzykę, wiele elementów tanecznych dobierasz bezpośrednio do niej – nie odwrotnie. Większość trików wymyślałem słuchając swojego utworu, ale nie będąc na sali treningowej. Próba to jedno, a jak wychodzisz na scenę – pod wpływem adrenaliny jesteś w stanie wykonać znacznie więcej, niż na sali, gdzie czujesz jak wszystko cię boli. Choreografię wymyślałem sam. Na występie nie było łatwo, bo oprócz tego, co musiałem zrobić –ciągle martwiłem się tym, żeby się nie ześlizgnąć. Mieliśmy duży kłopot z rurkami, bo były śliskie. Nikt nie mógł się na nich utrzymać. Byłem przerażony, ale po próbie widziałem, że każdy ma taki sam problem i schodzi ze łzami w oczach. Organizatorka zapewniała, że po porządnej rozgrzewce damy radę i nikt nie spadnie. Jej słowa okazały się prawdziwe – na szczęście.
Jak oceniasz swój występ i ogólny poziom zawodników?
Wielu osobom podobało się to co zrobiłem, bo było w tym również dużo tańca. Ale w konsekwencji okazało się, że było go jednak trochę za dużo - kosztem akrobatyki. Teraz już to wiem. W zawodach ważne jest to, żeby wejść na scenę i zrobić swoje najlepiej jak się potrafi. I nie porównywać się do innych. Mi się udało – i bardzo mnie to cieszy. Jeśli chodzi o mężczyzn, to każdy był zupełnie inny. Na początku oglądając ich filmy – pomyślałem, że nie mam aż takiej konkurencji, ale na miejscu, kiedy miałem okazję przypatrzyć się ich stylistyce byłem zaskoczony tą różnorodnością. Każdy z nich miał na siebie inny pomysł. Faktycznie najbardziej podobał mi się występ zwycięscy.
Zobaczcie występ Patryka na Mistrzostwach Świata:
P.S Patryk jest instruktorem w warszawskiej szkole OH LALA ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz