czwartek, 21 marca 2013

Aerial Experience

Już dawno obiecałam sobie ten wpis. Dziś też o tańcu w powietrzu, ale zamiast rurki - szarfa!

Jakiś czas temu robiłam o tym duży materiał do miesięcznika Happy. O tym - czyli o powietrznych akrobacjach. Dorwałam wtedy Magdalenę Sztencel, która jako jedna z nielicznych osób w Warszawie zajmuje się tym tematem (swoją drogę trochę szok, że tak mało jest miejsc w stolicy, gdzie można się uczyć tej pięknej dyscypliny).

Losowo wybrany filmik poniżej:



Wybrałam się do Magdaleny na krótką pogawędkę o szarfach - musiałam się dowiedzieć z czym to się je. Sama nie spróbowałam, bo miałam wtedy kontuzję. Opisałam więc w materiale to, co zobaczyłam i to co mi przekazała Magdalena. I tak dowiedziałam się, że najważniejsze, przynajmniej na początku jest: budowanie siły, wzmacnianie mięśni (także tych wewnętrznych - odpowiedzialnych za równowagę), praca nóg przy wchodzeniu na szarfę (itd.)
No wiadomo - pomyślałam, czyli wszystko to, co robi się na rurce.



Są jednak znaczne różnice! O tym zaraz.
Obserwując Magdę (Magdalenę - dla mnie to wciąż to samo imię :) ) nie wyglądało to na trudne zadanie. Szybko i sprawnie radziła sobie z tą wdzięczną materią, choć od razu wiedziałam, że umiejętne zaplątywanie się w szarfę z pewnością nie należy do najłatwiejszych.
Tak czy owak - napisałam artykuł, po czym o sprawie zapomniałam. Aż do momentu, w którym poznałam Anię Filipowską (zdj. niżej)






Kiedy zobaczyłam ją na szarfie - zwariowałam! W dodatku było to mniej więcej w tym czasie, w którym Ania brała udział w programie "Mam Talent". Kochana Ania zabrała mnie na trening, na którym przekonałam się co oznacza "robota z szarfą" :D Oczywiście do tematu podeszłam na 'cfaniaka'. Po takim czasie z rurką - żadna szarfa nie była mi straszna. Ehe... Jasne! Przy pierwszym wejściu zmieniłam swoje podejście! Mimo, że to również jest akrobatyka - pierwszą i najważniejszą różnicą jest to, że o ile w pole dance to Ty musisz się dostosować do rurki (która najspokojniej w świecie stoi w jednym miejscu), o tyle szarfę musisz dostosować do ciała. To naprawdę robi różnicę. Rurka przynajmniej jest stabilna kiedy na nią wchodzisz, a ten materiał przecież cały czas się huśta. No i trzeba go okiełznać. Po kilku próbach (wcale nie łatwych) wreszcie wlazłam na górę. Oczywiście na nic zdały się rady Ani - która krzyczała, żebym używała nóg przy wchodzeniu. Z uporem maniaka dźwigałam się na rękach, które po chwili... prawie mi odpadły :D

Nie poddałam się jednak i po godzinie nauczyłam się pierwszych trików ;) Okazuje się, że są to całkiem podobne figury do pole dance (przynajmniej niektóre), aczkolwiek nie powiem - wykonanie ich jest toootalnieee różne. Drugą różnicą jest to, że o ile w pole dance im mniej ubrań masz na sobie - tym lepszą masz przyczepność, o tyle w szarfach musisz być zakryta. Odpowiedni strój to taki, który zakrywa brzuch i co ważniejsze nogi (już teraz wiem dlaczego). Owinięty wokół ciała materiał naprawdę mocno ściska skórę i przy zmianie ruchów lub szybszych spadkach po prostu parzy skórę (nie mówię tu nawet o siniakach - miałam ich po treningu więcej niż po rurce).

Oczywiście moja jednorazowa przygoda z szarfą nie daje mi prawa do tego, by się wymądrzać, ale... Bardzo mi się ta szarfa spodobała i uważam, że stanowi przepiękną dyscyplinę - może nawet (prawie) tak piękną jak pole dance ;) Niestety, o ile szkół pole dance powstaje u nas tyle co grzybów po deszczu, to o tańcu na szarfach w Polsce słyszy się mało... A szkoda, bo uważam, że obie historie wspaniale się uzupełniają! Pewnie sporym utrudnieniem jest miejsce. Szarfy muszą być zawieszone (przynajmniej powinny) kilka metrów nad ziemią. Poza tym nie nastała chyba jeszcze "moda" na "silki". We Wrocławiu jest profesjonalna miejscówka, gdzie można się uczyć akrobatyki (w przeróżnych formach), ale reszta Polski... no cóż trochę odstaje niestety. Wiem, że w Wawie zajęcia prowadzi Magda(lena) oraz Freeart Fusion. Ja z pewnością skoczę na trenio jeszcze nie raz do Katowic! Jak się uczyć to od najlepszych ;)


sobota, 16 marca 2013

Naderwane, naciągnięte i przeciążone (... ) Jak ustrzec się przed kontuzjami?

Pole dance jest pięknym sportem, ale i bardzo wymagającym - również pod względem fizycznym. Większość osób rozpoczynających naukę nie ma odpowiedniego przygotowania (głównie brakuje siły i rozciągnięcia). Niestety jest to przyczyną wielu mało przyjemnych kontuzji. I nie mówię tu o siniakach...

Skąd te kontuzje? Pamiętajmy, że pole dance to przede wszystkim akrobatyka - trudna sztuka. Przecież nikt nie zabierze się za robienie salt, jeśli się do nich wcześniej odpowiednio nie przygotuje. Pole dance i figury akrobatyczne z rurką stanowią podobnego rodzaju wyzwanie (ale o tym często zapominamy). Łapiemy zajawkę i chcemy być coraz lepsi - to normalne.
Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że nieprzyzwyczajone do tak ogromnych przeciążeń ciało - zacznie się buntować. Zbyt słabe mięśnie będą przeciążone i podatne na naderwania. Dokładnie to samo dotyczy ścięgien, które wcześniej nie rozciągane (dążąc do ekspresowych szpagatów) mają prawo się naderwać (naprawdę nie każdy może się do nich rozciągnąć).



Teraz trochę się wymądrzam, ale muszę wam powiedzieć, że naprawdę wiem o czym mówię. Jestem mistrzem kontuzji wszelkiego rodzaju. Mam na swoim koncie już trzy naderwania, kilka poważnych naciągnięć i do tego problemy z kręgosłupem. Roszczę więc sobie prawo do tego, żeby was ostrzec. Nie musicie i nie powinniście popełniać moich błędów. Nie wstydzę się do nich przyznać. Oto kilka najważniejszych zasad, które mogą pomóc uniknąć kontuzji:

1) Nie cwaniakujcie! ;) Jak coś wyjdzie - nie starajcie się udowodnić całemu światu, że to dla was bułka z masłem. I nie starajcie się nagle zrobić tego na 200%. Poczekajcie i pracujcie cierpliwie nad detalami. Uczcie się pokory wobec materii jaką jest rurka. Tak właśnie załatwiłam sobie pierwsze naderwanie pachwiny. Nożyczki... Chciałam zrobić je bardziej szpagatowo - więc wzięłam za mocny zamach i pach... 3 kolejne miesiące z głowy. Potrzebowałam roku do całkowitej rekonwalescencji.
Żeby było jasne - nie odradzam ciężkiej pracy, wręcz przeciwnie. Idźcie naprzód, ale pracujcie - w swoim tempie. Kontuzje tylko spowolnią progres.

2) Nie zapominajcie o rozgrzewce! Dlatego sama jako trenerka przywiązuję do tego ogromną wagę. 15 - nawet 20 min porządnego wycisku musi być. Tak - dawno temu załatwiłam sobie kolejne naderwanie. Chciałam pokazać mamie szpagat (szkoda, że zapomniałam się rozgrzać). Załatwiłam się na amen - mówię tu całkiem serio. Tak szybko zeszłam do szpagatu, że centymetr ścięgna oderwał mi się od kości. Niestety jako, że żyjemy w Polsce - nikt z 5 ortopedów jakich odwiedziłam nie wpadł na to, żeby mnie skierować na USG. Zrobili mi tylko RTG (na którym jak wiadomo takich rzeczy nie widać) i skierowali na rehabilitację. Nie piszę tego bez powodu! Dopominajcie się o swoje u lekarza. Teraz po 1,5 roku przewlekłego bólu w końcu zrobili mi USG. Okazało się, że na miejscu naderwania jest już masywna blizna i albo mam uszkodzony nerw albo kawałek kości gdzieś utknął (trochę słabo).

3) Nie róbcie na siłę figur, do których nie jesteście gotowi (np. czujecie, że macie za mało siły i elastyczności). Poczekajcie - aż ciało się wzmocni i rozciągnie (polecam udać się w tym celu na dodatkowe treningi siłowe i np. jogę). Dajcie sobie czas. Niektórych rzeczy nie przeskoczycie w parę miesięcy tylko dlatego, że... chcecie. Jedni są silniejsi, inni bardziej rozciągnięci z natury, ale prawda jest taka, że większość nie jest. Nie patrzcie więc na to, że koleżankom obok wychodzi lepiej. Wam też się uda przy systematycznej pracy. Ale na Boga nie przyspieszajcie, forsując się za nadto.

4) Macie problem z kręgosłupem? Zanim na dobre pokochacie pole dance - przemyślcie ten wybór. Dyskopatie raczej wykluczają super sukcesy w tej dziedzinie. Albo narażają nas na urazy. Niestety - też mam z tym problem. O ile wzmocnienie mięśni w części lędźwiowej pomogło i problem na chwilę obecną zniknął. O tyle w części szyjnej wciąż mam małe 'fak apy'... lekarze już mi powiedzieli, że muszę pożegnać się z tym sportem. Nie przyjęłam tego do wiadomości. Staram się systematycznie wzmacniać i nie przesadzać. Ale żywcem mnie do łóżka nikt nie przywiąże. Nie uważam, że to bardzo mądre, ale zawodowe uprawianie sportu niestety często wiąże się z takimi wyborami.
I ZAWSZE ALE TO ZAWSZE RÓBCIE WSZYSTKO NA DWIE STRONY!!! WIEM, ŻE TO NIEWYGODNE, ALE TO DLA DOBRA WASZEGO KRĘGOSŁUPA! NIE NARAŻAJCIE GO NA SKRZYWIENIA, BÓLE ITD.



Oczywiście nie ma co przeginać. Trochę boleć musi! Jak boli to rośnie! ;) Chodzi mi w tym wszystkim o to, żeby znaleźć balans, który pozwoli nam się rozwijać, jednocześnie nie narażając na niepotrzebne problemy ze zdrowiem.
Prawie każda pole dancerka (pole dancer) wie o czym mówię i wie, że dużo w tym racji!

Jest jeszcze wiele rzeczy o których chcę napisać, ale wtedy ten wpis będzie stanowczo nie do przebrnięcia. Piszcie co was trapi i o czym byście się chcieli dowiedzieć. Postaram się pomóc! ;)