"Ludzie są z gruntu dobrzy"... może problem w tym, że to grunt jest zły....
Od wielu lat zastanawia mnie - skąd się bierze ten zalew ludzkiej złośliwości, ten sączący się z każdego miejsca w ciele jad, przechodzący czasem w bijącą pianę. Znam kupę ludzi wiecznie narzekających, ale wiecie co? Wolę ich od tych złośliwców, którzy dopieprzają się do wszystkiego i do wszystkich tylko dlatego, że właśnie taki znaleźli sobie sposób na życie. Oczywiście mogę nieskończenie wiele czasu poświęcić na zastanawianie się, czy równanie kogoś z błotem przynosi komuś przyjemność, ale będę miała z tego taką korzyść, jaka wynikałaby z próby rozwiązania równania matematycznego przy pomocy gumy do żucia.
Najgorzej kiedy trafi się na takiego człowieka wampira... Pisząc człowieka wampira mam oczywiście na myśli osobę, która swoją obecnością doprowadza Cię do skrajnego zmęczenia (spijając z ciebie pozytywną energię). To ludzie niezadowoleni i mocno zakompleksieni. Nie chcą i nie potrafią cieszyć się radością innych, bo sami nigdy nie czują się wystarczająco docenieni i kochani. Pełno też ich w sieci, ale w tej wersji nazywani są już trollami. Definicja słownikowa:
Trollowanie polega na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia (czego następstwem jest wywołanie kłótni) poprzez wysyłanie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów czy też poprzez stosowanie różnego typu zabiegów erystycznych. Trollowanie jest złamaniem jednej z podstawowych zasad netykiety. Jego efektem jest dezorganizacja danego miejsca w Internecie, w którym prowadzi się dyskusję i skupienie uwagi na trollującej osobie.
I cholera jasna - najczęściej się im to udaje. Dlaczego? Bo ludzie nie potrafią przyjmować krytyki i wkurwia ich to, że ktoś ni stąd ni zowąd zaczyna uporczywie szukać powodu, by komuś przywalić. I mnie też to wkurwia! Długi czas pracowałam w Internecie i wiem, jacy ludzie potrafią być podli. Przyczepią się do wszystkiego - to pewne. A jak nie znajdą takiej rzeczy, to nawet źle postawiony przecinek stanie się dla nich punktem zaczepienia. Ja też lubię i pozwalam sobie czasem na żartobliwe złośliwości (czepiam się w myślach otyłych dzieci i ich matek, potrafię w swojej głowie zwymyślać osoby, które wjeżdżają każdego dnia windą na pierwsze piętro, mimo, że 3 razy szybciej doszliby schodami; w metrze spuszczam głowę, kiedy widzę zabójczo przystojnego i wysportowanego kolesia zapamiętale całującego odpowiednio nieładną i bardzo otyłą partnerkę z trądzikiem). Wiem - każdego człowieka wkurzają pewne zjawiska społeczne, które spotyka na swojej drodze, ale ludzie wampiry to zupełnie co innego. Oni się ze swym jadem ostentacyjnie uzewnętrzniają. Ich zamiarem jest wyrządzenie komuś przykrości i odebranie (choć na chwilę) radości życia. Oczywiście robią to na każdy możliwy sposób - tylko nie osobiście! Najczęściej kryją się pod maską pseudointeligenta, kreując się na całkiem równego gościa. Kim są naprawdę? Tego chyba nikt nie wie...
Arundati pisała, że nie można postrzegać człowieka jako zbiór jednorodnych cech - tzn. że dobry jest dobry od stóp do głów, zły jest zły do szpiku kości, cynik się nigdy nie wzrusza, stoik nie denerwuje, a hedonista nie cierpi. No właśnie - może tym trollom i wampirom najbliżej jest do cierpiących hedonistów... Nie chcę wartościować niczyich przekonań, ale trudno mi to przyjmować bez słowa komentarza. Jeden i ten sam człowiek zdolny jest do największej empatii i najgorszych okrucieństw. Jeden i ten sam człowiek potrafi szczerze kochać żonę i dzieci i równie szczerze palić Żydów w piecu. I ja jestem naiwna, bo mnie to wciąż dziwi. Trzeba odwagi, by odkrywać prawdę o sobie, i jeszcze większej, żeby ją wytrzymać. Ja uważam, że równie trudne jest odnajdywanie w sobie dystansu do świata, ludzi i problemów w taki sposób, by odróżniać, które są ważne, bo są WAŻNE, a z którymi trzeba od razu przechodzić do czasu przeszłego...
"Wyścig jest długi i na końcu ścigasz się już sam ze sobą. Zapamiętuj komplementy, które otrzymujesz; zapomnij zniewagi - jeśli ci się to uda powiedz mi jak to zrobiłeś"
Wiem, że blog jest o Pole Dance, ale czasem będą pojawiały się i takie dywagacje :)
wtorek, 3 lipca 2012
niedziela, 1 lipca 2012
Mental revolution
Czym jest dla ciebie Pole Dance spytałam ostatnio na wywiadzie Paulinę Holtz (tak - ona też ćwiczy!) - To moja prawdziwa, sportowa pasja - odpowiedziała. Już po pierwszych zajęciach wiedziałam, że odnalazłam swój sport.
Ja też - stwierdziłam i zaczęłam się zastanawiać, czy każdy, kto trafił na rurkę i trenuje ją zapamiętale od dłuższego czasu ma tak samo. Ja interesuję się sportem odkąd pamiętam. Były już różne zajęcia - fitness (wiadomo), jazz, samba, salsa, street dance, modern, hip - hop. Wszystko to było super, bo kocham taniec, ale nigdy nie czułam tego tak jak Pole Dance. Nic mi się nie nudzi, wciąż czuję, że muszę więcej, a im więcej chcę, tym bardziej nie mam dosyć.
Wiele mówi się o tym jak zajęcia Pole Dance wpływają na ciało, ale wciąż niewiele o tym jak wpływają na duszę. Przesadzam? Może! Ale wcale nie chcę mówić tu o odnajdywaniu w sobie kobiecości itd. Paulina słusznie zauważyła, że dla wielu babek to fajne, ale jej to nie kręci. Mnie też nie. Odkąd trenuję nie czuję się bardziej 'kobieca', ale zwyczajnie szczęśliwsza. Widzę sens tego co robię, a przekraczanie możliwości swego ciała daje więcej satysfakcji niż ktoś mógłby przypuszczać. Ile masz w sobie siły? Nie dowiesz się dopóki nie poczujesz ile waży twoje ciało. Nie chodzi o to, żeby zmagać się z materią, ale pokonywać siebie i swoje słabości!
Nie chcę degradować innych sportów, ale podnoszenia ciężarów, czy biegania na bieżni po prostu nie da się porównać do rurki. Z tym wiąże się jakaś filozofia. Trening całego ciała - TAK! Ale dochodzi do tego mała adrenalina związana z wysokością i ryzykiem upadku na głowę :) obawy przed tym jak postrzegają nasze hobby inni (większość dalej nie wie o co kaman, rurka to rurka, rurka równa się goła baba). Nie istnieje jeden uniwersalny sposób na pokonanie stereotypów, ale czy ma to wciąż takie znaczenie? Ludzie i tak będą szufladkowali. Biegasz? Super! Trenujesz akrobatykę? Też super. Ale gimnastyka na rurce... to tak, to już wzbudza niepokój :) FAK IT!
Tylko kontuzja jest mnie w stanie odciągnąć od mojej sportowej miłości!
Zdjęcia z sesji z Pauliną. Mi też udało się na chwilę wskoczyć na rurkę.
Gemini step by step.
Subskrybuj:
Posty (Atom)